Tłumaczenia w kontekście hasła "miłość po" z polskiego na angielski od Reverso Context: Okazujesz mi miłość po tylu latach? Szukasz odpowiedzialnego partnera…w pubieOczywiście w pubie można spotkać kogoś „na całe życie”, ale to… jednak wyjątkowe się na „dyskotekę”, nie nastawiaj się na to, że „upolujesz męża”. Jeśli szukasz kogoś z ambicjami, kto nie będzie pół dnia spędzał na piciu piwa, nie szukaj go między butelkami barze możesz wyrwać faceta na jedną noc, zabawić się. Jeśli tego potrzebujesz, do dzieła. Jednak jeśli zależy Ci na stabilnej relacji i związku na lata, większe szanse masz w kawiarni, bibliotece czy w parku niż przy się mówić „nie”Gdy masz 20-lat, możesz myśleć o przyszłości „lekko”. Prawdę mówiąc, możesz tak myśleć również teraz, ale jeśli chcesz zbudować poważny związek, dbaj o standardy i o pewien poziom, poniżej którego nie chodzi o to, by szukać partnera zgodnie z listą, odhaczając posiadane „cechy” i dyskwalifikując kandydatów, którzy nie są wysokimi przystojnymi brunetami, ale raczej o to, by się szanować. Kobieta, żona, matka. Po krótszym zastanowieniu - w takiej właśnie kolejności. :) Miłośniczka książek i zapadającego w pamięć kina. Nie wie co to nuda. Choć czasami tęskni za chwilą wytchnienia, ma wpisaną w geny potrzebę podejmowania ciągle nowych wyzwań. Nie mogłem się powstrzymać od napisania o molestowaniu. Trigger: molestowanie (gdyby ktoś nie zgadł). Zdjęcia nie ma, żadne nie wydaje mi się stosowne, Chcemy opisać to, co nam się zdarzyło: naszą Miłość! Na stronach Sympatii byliśmy bardzo krótko - od stycznia 2007 roku. Zaczęło się banalnie, od prostych słów: pozdrawiam z Wrocławia. Pamiętna data Potem kilka wiadomości i bardzo długie rozmowy na Skype. Rozmowy o wszystkim aż do rana. Autorzy: Beata i Wojtek Poznawaliśmy swoje upodobania, wady, zalety, poznawaliśmy siebie. Te rozmowy dały nam pewność, że "nadajemy na tych samych falach" i jesteśmy jak dwie połówki jabłka. Pierwsze spotkanie w Lądku Zdroju i wspólnie napisany wiersz: Nadszedł smutny czas rozstania nadszedł czas czekania. Marzenia ich nie spełnione dwa dni, dwie noce tak szalone pełne obaw, strachu i nadziei, że się nie spełni to czego chcieli żeby nadrobić stracone lata i pójść w zapomnieniu na koniec świata. To co się stało i czego nie było coś się zaczęło, coś się spełniło zabiło serce, dusza zagrała bo pani B. pana W. spotkała w dotyku dłoni, w cieple spojrzenia świat szarobury w kolor się zmienia w powiewie wiatru, w porywie radości być może miłość w ich sercach zagości w poświacie księżyca, w granacie nieba tego im właśnie było potrzeba. Serca szybują ponad gwiazdami niby oni lecz nie ci sami. Musieliśmy się rozstać na trzy tygodnie. Już wtedy czuliśmy, że szukaliśmy się przez całe życie. Tęsknotę zabijaliśmy, rozmawiając na Skype. To pozwoliło nam bez siebie wytrzymać. Wyznania składane nocą, nad ranem dają Nam nadzieję, że w końcu się stanie to o czym marzyliśmy przez wiele lat, Skarbie, dziś otwiera się dla Nas świat. I tylko od Nas już teraz zależy by czas ten wykorzystać i razem go przeżyć, by była z Nami zawsze wrażliwość i czułość dotyk i ciepło i tyle tego byśmy mogli to co czujemy nazwać słowem Miłość! Wojtek Wiele czułych słów i ciepłe ręce nie oczekuję od życia nic więcej. O czwartej nad ranem najpiękniejsze wyznanie, wiem, że to jest miłość Kochanie! Beata Potem było spotkanie w Warszawie, cztery cudowne dni razem i niestety znów rozstanie. Nie ważne kłopoty, nie ważne zmartwienia gdy miłość krętą drogę w autostradę zmienia. Kolorowe jak wiosenne kwiaty stają się nasze sny, bo przeznaczenie słowa Ja i Ty zapisało jako My! Beata Dziś w nocy urosły mi skrzydła i serce urosło, poczułem wiatr w plecy a w dłoni mam wiosło które pozwoli mi płynąć pod wiatr. Czuję, że kocham a Ona to wie, też czuje, że kocha i bardzo mnie chce. Wojtek Święta Wielkanocne spędziliśmy razem. Powoli układaliśmy naszą przyszłość, nie ważna była odległość, która nas dzieliła. Nasza dojrzała miłość dawała nam siłę. Chcieliśmy być razem na dobre i złe. W czerwcu podjęliśmy decyzję o zamieszkaniu razem. Cieszymy się naszą miłością, a radości i troski dnia codziennego dzielimy na dwa. Jesteśmy szczęśliwi! Dwie połówki jabłka, które odnalazły się dzięki Sympatii. Całe życie szukałam jabłuszka jedynego z sadu czułością i dobrocią pachnącego. Trafiłam przed laty na jabłko niedojrzałe goryczą, zazdrością i złością napęczniałe. Smaku słodyczy jabłka nigdy nie zaznałam i na to czerwone jabłuszko próżno czekałam. Znalazłam je przypadkiem zimowym wieczorem, zachwyciło mnie dotykiem, smakiem i kolorem zakwitłam w jego blasku, obdarzona czułością i pokochałam to jabłuszko dojrzałą miłością. Jabłonie pąki puściły, wiosna motyle zbudziła miłość nasza połówki jabłek w jedno połączyła. Zbudujemy na nowo dom w sadzie pełnym słodyczy a życie nasze szczęście podwójnie teraz policzy. Późna miłość dojrzała to od losu wygrana Ty będziesz kochany i ja będę kochana. Beata Przez tyle, tyle lat Ciebie szukałem, pod każdym drzewem w parku często przystawałem i czekałem aż spadnie kiedyś w moje ręce to jabłko z którego dostanę coś więcej. I wreszcie w sadzie, gdzie były jabłonie spadło śliczne jabłko prosto w moje dłonie. I poczułem,że w końcu to jest ta jabłka połowa która pozwoli zacząć żyć od nowa! Wojtek Dziękujemy pięknie, a wszystkim Sympatycznym życzymy takiej miłości jak nasza. Dziękujemy jeszcze raz i pozdrawiamy, a za wszystkich Sympatycznych trzymamy kciuki! Beata (beapoetka) i Wojtek (wojtek1519) Źródło: Gdy pewnego razu wróciła z dziećmi do domu po spacerze, znalazła w przedpokoju kartkę z napisem: “Mamo, nie szukaj mnie, znalazłam swoją miłość! Wrócę po dzieci później”. Kiedy Aleks wrócił z pracy, małżonkowie bardzo się pokłócili, mąż powiedział, że ma już tego wszystkiego dość, więc spakował swoje rzeczy i
fot. Adobe Stock, Antonioguillem Kiedy wyobrażałam sobie, jak moi rodzice zareagują na informację, że zostaną dziadkami, byłam przekonana, że będą najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Przecież już od dawna czekali na wnuka. Od dobrych kilku lat słyszałam, że powinnam sobie uświadomić, iż nie robię się młodsza, że dawno przecież przekroczyłam trzydziestkę i najwyższa pora pomyśleć o potomstwie. – Im później, tym trudniej. Potem nawet jak będziesz chciała, to nie będziesz mogła – straszyła mnie mama, przytaczając tysiące historii, o których dowiedziała się z licznych babskich pisemek. Potrafiła nawet wyrywać z nich kartki i dawać mi do przeczytania, kiedy przychodziłam do rodziców na niedzielny obiad. Najpierw mnie to śmieszyło, a potem zaczęło denerwować. Czułam tę ogromną presję otoczenia – najbliższych i koleżanek, które jedna po drugiej zachodziły w ciążę. Dziecko akceptują, ale jego tatusia – nie W końcu przydarzyło się to i mnie. Pojechałam do rodziców oznajmić im dobrą nowinę. Błyszczały mi oczy i byłam podniecona. – Jesteś pewna, że chcesz im to powiedzieć sama? A może pojadę z tobą? – zaoferował się rano mój partner, równie poruszony faktem, że będziemy mieli dziecko, jak ja. – Nie. Przepraszam cię, ale wolałabym być wtedy z nimi sama. Tak długo na to czekali… – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w szorstki od zarostu policzek. Nie spodziewałam się jednak zupełnie tego, że kiedy wyrzucę z siebie tę dobrą nowinę, pierwszym zdaniem, które usłyszę od mamy, będzie radosny okrzyk: – Naprawdę? Tak się cieszę, że wróciliście do siebie z Robertem! Nie na taką reakcję liczyłam. Musiałam mieć głupią minę. Na chwilę zapadła między nami krępująca cisza, a potem powiedziałam: – Nie wróciliśmy. – Jak to? Czyli zamierzasz być samotną matką? – moja mama miała oczy pełne grozy. No tak, to by dla niej było chyba coś najstraszniejszego na świecie. – Myślę, że nasza córka chce nam powiedzieć, że będzie miała dziecko z innym mężczyzną, a nie z Robertem – wycedził ostrożnie mój ojciec. Przełknęłam ślinę, słysząc jego ton, który tak dobrze znałam. Oznaczał: „Rób, co chcesz, jesteś dorosła. Ale nie oczekuj od nas, że zaakceptujemy twoje szaleństwa”. – To prawda – potaknęłam. – Jestem w ciąży z Marcinem. – Z Marcinem? A co ty o nim wiesz? – wykrzyknęła ze zgrozą moja matka. Była tak przerażona, jakbym oznajmiła, że zaszłam w ciążę z facetem poznanym wczoraj w barze albo z jakimś pierwszym lepszym, który jechał ze mną tramwajem do pracy. A przecież z Marcinem byliśmy już oficjalnie parą. Spotykaliśmy się faktycznie od niedawna, bo od trzech miesięcy, ale moi rodzice zdążyli go poznać i przyjęli z życzliwością. Choć zdawałam sobie sprawę z tego, że są trochę rozczarowani, bo skoro mam nowego chłopaka, to szanse, że wrócę do Roberta, maleją. A oni uwielbiali mojego eks. A może raczej powinnam powiedzieć – przyzwyczaili się do niego. Byliśmy z Robertem parą przez siedem lat – Niektóre małżeństwa nie trwają tak długo – śmiała się ze mnie przyjaciółka. – Zamierzacie w końcu się kiedyś pobrać? – Pewnie tak, ale na razie jest nam dobrze tak, jak jest – wzruszałam ramionami. Nasz związek przypominał wygodne kapcie. Byliśmy tak idealnie zgrani, że jedno w żaden sposób nie przeszkadzało drugiemu. I to chyba okazało się dla nas zgubne, bo… zabrakło tej uwagi, którą ludzie sobie poświęcają. Tego, że prawie każdego dnia odkrywamy coś nowego w swoim partnerze – i nieważne, czy nas to zachwyca, czy irytuje, ale przynajmniej zmusza do spojrzenia na niego. Oboje z Robertem czuliśmy, że temperatura naszych uczuć spadła. W dodatku nie mogłam zajść w ciążę. To prawda, że nie byliśmy małżeństwem, ale po tylu latach razem nie przywiązywaliśmy zbyt wielkiej wagi do papierka. Pewnego dnia, a było to prawie dwa lata temu, stwierdziliśmy, że fajnie byłoby zostać rodzicami. Także dlatego, że coraz więcej naszych znajomych miało dzieci i poczuliśmy, że przestajemy mieć z nimi wspólne tematy. Zrezygnowaliśmy więc z antykoncepcji, poszliśmy na żywioł i... nic. Mijały miesiące i nic się nie wydarzyło. Byłam zaniepokojona tym faktem, więc poszłam na konsultację do ginekologa. Przebadał mnie, zlecił także badania Robertowi. Okazało się, że jesteśmy oboje całkiem zdrowi i nie ma najmniejszych biologicznych przeszkód, abyśmy nie mogli mieć dzieci. – A więc jakie są? – padło z naszej strony pytanie. – Psychologiczne – powiedział lekarz. – Bywa tak, że po wielu latach związku organizm kobiety zaczyna sam z siebie produkować hormony, które uniemożliwiają zajście w ciążę z tym konkretnym wieloletnim partnerem. A to dlatego, że organizm doszedł do wniosku, że skoro ona już przez tyle lat stosuje antykoncepcję, to najwyraźniej nie chce mieć z nim dzieci. To się nazywa przystosowanie. To dzięki niemu nasi przodkowie zeszli z drzewa, dzięki niemu przetrwaliśmy tysiące lat ewolucji. Nasz organizm potrafi się uczyć, wyciągać wnioski i się zmieniać. Po tej wizycie inaczej spojrzeliśmy na nasz związek. Oboje poczuliśmy, że coś się między nami wypaliło. Nie ma już przysłowiowych motyli w brzuchu, jest stagnacja. I czegoś ważnego nam brakuje. Rozstaliśmy się bez wzajemnych pretensji, chociaż ku rozpaczy naszych rodzin. Moi rodzice zarzucili mi, że już się zdążyli przyzwyczaić do Roberta. Co miałam im na to powiedzieć? Że właśnie dlatego się z nim rozstałam? Nie zrozumieliby – oni przecież spędzili ze sobą czterdzieści lat. Mój były chłopak bardzo szybko poznał nową dziewczynę. Zakochał się w niej i zamieszkali razem. Ja jeszcze przez jakiś czas byłam sama, ale naprawdę życzyłam Robertowi szczęścia. Idąc tamtego dnia do pracy, zupełnie nie podejrzewałam, że mogę spotkać kogoś, kto stanie się dla mnie ważny. To była miłość od pierwszego wejrzenia Pracuję z ludźmi, jestem sprzedawcą i przyzwyczaiłam się już do tego, że czasami jakiś mężczyzna próbuje mnie poderwać. Faceci traktują moje służbowe zainteresowanie i uprzejmość jak osobistą reakcję, wydaje im się, że jestem dla nich miła, bo mi się podobają. A tak nie jest. Moje zachowanie jest wyuczone na zawodowych szkoleniach. Uśmiecham się zupełnie odruchowo, podczas kiedy tak naprawdę często myślę na przykład o tym, że muszę odebrać buty od szewca. Ale wtedy znalazłam się w odwrotnej sytuacji – to ja byłam klientką, a Marcin sprzedawcą i to w dodatku – w perfumerii. Weszłam tam, żeby kupić nową szminkę. Widok mężczyzny za ladą trochę mnie zaskoczył. Zwłaszcza takiego, który wcale nie wyglądał jak gej. Zdziwiło mnie też, gdy wybiegł za mną z perfumerii, by wręczyć całą garść próbek różnych drogich kosmetyków. Zaczerwieniłam się jak pensjonarka pod jego gorącym spojrzeniem. Wróciłam tam po kilku dniach, aby mu powiedzieć, że krem, który mi polecił, okazał się świetny dla mojej cery. Wróciłam też z nadzieją, że nie potraktuje mnie jak zwyczajnej klientki. Sama jako sprzedawca miałam dziesiątki razy do czynienia z takimi klientami, którzy wracali i wdzięczyli się do mnie. A ja pragnęłam wysłać ich do diabła, chociaż zawodowo musiałam nadal się uśmiechać, co oni znowu odbierali osobiście i tworzyło się błędne koło. Kiedy więc Marcin ciepłym głosem w dyskretny sposób zaproponował mi kawę, odetchnęłam z ulgą, że jednak się nie zbłaźniłam. Wylądowaliśmy w łóżku już po pierwszej randce Nasz seks to było prawdziwe tornado! Nie wiedziałam nawet, że potrafię być tak namiętna i nienasycona. I co ciekawe, wcale się tego nie wstydziłam. Wręcz przeciwnie – widząc zachwyt w oczach Marcina, czułam się kobietą w stu procentach. Pewnie dlatego tak łatwo zaszłam w ciążę… Mój organizm przebudził się i stwierdził, że skoro w moim życiu pojawił się właściwy mężczyzna, to trzeba natychmiast wykorzystać okazję. Ciekawe, że kiedy zobaczyłam u siebie pierwsze objawy ciąży i zaczęłam coś podejrzewać, nie pobiegłam od razu po test do apteki, ale najpierw zwierzyłam się Marcinowi. A on wtedy wziął mnie za rękę, spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział, że jeśli się okaże, że oczekuję jego dziecka, to będzie tym zachwycony i zaszczycony. A potem poszliśmy razem do apteki po test i wszystko stało się jasne. Marcin naprawdę był uradowany, co mnie napełniło niebywałym szczęściem. Przez kilka dni nie mówiliśmy nikomu o mojej ciąży, chcieliśmy mieć tę małą tajemnicę tylko dla siebie. A potem zwierzyliśmy się rodzicom i znajomym, no i zaczęło się piekło. Ślub? Dobra, skoro inni tego chcą… Nikt nam nie pogratulował i się nie ucieszył. Zwyczajnie nikt. Chociaż oboje jesteśmy już dobrze po trzydziestce i do tej pory spotykaliśmy się z komentarzami, że pora się ustatkować i mieć dzieci. A kiedy w końcu to się stało, usłyszeliśmy, że jesteśmy kompletnie nieodpowiedzialni. „Bo przecież prawie się nie znamy. Bo skąd możemy wiedzieć, że chcemy być razem. Bo wychowanie dziecka to nie żarty, a nas się chyba właśnie żarty trzymają, kiedy mówimy, że jesteśmy dla siebie stworzeni”, i tak dalej… Przetrwaliśmy to. Udało nam się przetrzymać kilkumiesięczne milczenie moich rodziców, którzy się na nas obrazili. A także wielomiesięczną histerię matki Marcina, która uważała, że łamię jej synowi życie. Przeżyliśmy to, że nasi znajomi pukali się w głowy i twierdzili, że nam odbiło. Kiedy bowiem urodziła się Lenka, dziadkowie od razu się w niej zakochali i najważniejsze stało się to, że po prostu jest. A znajomi, kiedy stwierdzili, że prowadzimy z Marcinem normalne rodzinne życie, znaleźli sobie nowe tematy do gadania. Gdy dwa lata po pierwszym dziecku zaszłam po raz drugi w ciążę, nikogo już to nie obeszło. Tylko rodzice napomknęli, że może jednak byśmy się w końcu pobrali. Uznaliśmy to za dobry pomysł i przypieczętowaliśmy nasz związek ślubem, śmiejąc się, że w gruncie rzeczy robimy to dla innych, a nie da siebie. My wiedzieliśmy, że będzie nam ze sobą dobrze już wtedy, gdy wchodząc do perfumerii, zapytałam Marcina o czerwoną szminkę. Czytaj także: „Byłam pewna, że mój mąż ma romans. Ale nigdy bym się nie spodziewała, że nakryję go w łóżku z... moim bratem”„Syn i synowa stawiali na bezstresowe wychowanie. Gabrysia ubierała się jak galerianka i nie szanowała innych”„Teściowa na naszym weselu powiedziała, że złapałam Piotrka na dziecko. Namówiłam męża, by zerwał z nią kontakt”
Mnie miłość dopadła w wieku 38 lat.Poprostu spotkaliśmy się i nie mogliśmy się już od siebie oderwać.Szalejemy za sobą.Co będzie dalejczas pokaże-dzieli nas różnica wieku.Jestem
Rozstania są zwykle burzliwe. I bardzo trudne, nawet jeśli to my jesteśmy ich inicjatorkami. Padają ostre słowa, są łzy i wzajemne oskarżenia, wreszcie drzwi zamykają się z trzaskiem i można odetchnąć z ulgą. Mamy upragniony spokój. Kłopot z głowy. Szkoda tylko, że ceną za to jest przerażająca pustka. Czasami tak dotkliwa, że zaczyna się żałować swojej pierwotnej o powrocie nie ma mowy, mimo tej tęsknoty wzajemna niechęć jest tak wielka, że odbiera chęć na jakiekolwiek pojednanie. Ale lata mijają i dawny związek nie jawi się już jako samo zło. I jakby na dowód tych przemyśleń pojawia się on, były partner, a po sercu znowu rozlewa się przyjemne ciepełko. Od słowa do słowa dochodzi się do wniosku, że warto by było raz jeszcze. Rekonstrukcje dają przecież równie imponujące efekty, co budowa od zera. Dlaczego by więc nie wykorzystać znowu cennego materiału, jakim jest stara miłość?Po co było to rozstanie?Odświeżanie dawnej miłości nie jest niczym niezwykłym. I nie chodzi tu o pary, które rozchodzą się i schodzą średnio dwa razy w miesiącu. Mowa o ludziach, którzy w pewnym momencie stwierdzają ‘dość’ i od tej pory każde z nich układa sobie życie na własną rękę. Lecz ich uczucia nie wygasają, po prostu nie dało się ich przełożyć na praktyczne aspekty wspólnego życia. Dlatego, choć wyszło jak wyszło, nie udaje się o byłym zapomnieć. I wystarczy, że dawny obiekt westchnień kolejny raz stanie na drodze, a wątpliwości wracają. Zwłaszcza gdy on da do zrozumienia, jak boleśnie odczuwa stratę i gdyby tylko miał drugą szansę…Dlaczego zatem od początku nie dało się zbudować czegoś trwałego i pozwoliło się wielkiej miłości rozpaść w pył? Często winne jest tu nasze fałszywe i naiwne wyobrażenie związku. Chcemy miłości po grób i żeby zawsze było idealnie, z fajerwerkami. Nie dajemy drugiej stronie prawa do błędu i nie ratujemy związku, gdy jeszcze jest na to czas. A kiedy przychodzi opamiętanie, jest po ptakach, walizki już spakowane. Ma to jednak pewien plus – zaczynamy kwestionować swoje dotychczasowe podejście do miłości. Różnice nie do pogodzenia dałoby się pogodzić, gdyby nie idiotyczny upór i przekonanie o własnej nieomylności. Jeśli na dodatek po drodze pojawią się kolejne nieudane związki, dochodzi się do refleksji, że może to nie kwestia złego partnera, ile nas samych, naszych roszczeń i niedojrzałego podejścia do pewnych rzeczy. Powoli staje się jasne, dlaczego wcześniej nie wyszło. I widząc, że druga strona myśli podobnie i chce zacząć od nowa, uważamy się za wielkie szczęściary. No bo teraz to już musi się udać, co nie?W nowej, lepszej odsłonie?Nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki, bo rzeka ciągle się zmienia. Tak samo ludzie. Ewoluują, dojrzewają, doświadczają nowego i to koryguje ich poglądy. Inaczej podchodzi się do życia i związków w wieku 20 lat, a inaczej, gdy dobija się do czterdziestki. Świat przestaje być czarno-biały. Docenia się już trochę inne rzeczy, ma się inne priorytety. Zaczyna się pojmować, co ma realną wartość, a co jest pierdołą, której nie warto poświęcać swojej uwagi. To właśnie sprawia, że postępki byłego partnera mierzymy nową miarą. Nierzadko utwierdzając się w przekonaniu, że dzisiaj swój związek rozegrałoby się w kompletnie odmienny sposób, ignorując bzdety i patrząc wyłącznie na sprawy istotne. Jest okazja, by się o tym przekonać empirycznie? Łapiemy szansę, licząc na to, że spędzony oddzielnie czas dał wystarczająco przykrą nauczkę. Teraz jesteśmy o niebo ile jednak z wiekiem ludzie pod wieloma względami się zmieniają, to, co elementarne, najczęściej zostaje po staremu. Jak ktoś był bardzo skryty i stronił od wszelkich form manifestowania swoich uczuć, to raczej nie stanie się nagle kimś, kto codziennie zasypuje komplementami i mówi ‘kocham cię’ przy byle okazji. Człowiek ze skłonnością do dyktatorstwa nie zmieni się w ugodową owieczkę. Osoba wybuchająca gniewem z byle powodu nie stanie się mistrzem harmonii i wyciszenia. Owszem, niektórym udaje się przejść taką ścieżkę przemiany, ale nie oszukujmy się, są to rzadkie przypadki. Ten ‘twardy rdzeń’ naszej osobowości pozostaje taki jak dawniej, zwłaszcza gdy wewnętrznie wcale nie czuje się potrzeby rewolucji. I teraz pytanie – czy jesteśmy w stanie się z tym pogodzić? Powroty po latach pokazują, że to niemałe wyzwanie. Do zejścia się zachęcają przyjemne wspomnienia, zapomina się jak gdyby o irytujących przywarach i po czasie ze zdumieniem odkrywa je na nowo, że jak to, on dalej się tak zachowuje?Skąd ta amnezja? Ludzie mają pewną skłonność do idealizowania przeszłości. Dawniej zawsze było lepiej, a młodość, choćby przypadała na parszywe czasy, i tak będzie wspominana z łezką w oku. Myśląc o minionych czasach chętniej przywołujemy dobre rzeczy, a ten mechanizm nader często dotyczy właśnie byłych związków. Miłość musiała być naprawdę bardzo toksyczna i skrajnie patologiczna, żeby utkwiła w pamięci wyłącznie jako pasmo nieszczęść, do którego nie chce się już nigdy swoimi myślami wracać. Jeśli wspólne życie toczyło w miarę normalnie, o byłych często myślimy z rozrzewnieniem. Tym cieplej, im ważniejsza była to dla nas osoba. I im bardziej nie układa się w nowej, pozwiązkowej nie jest inaczejDając sobie drugą szansę, chcemy wierzyć, że to przeznaczenie. Trafiamy z powrotem w swoje ramiona, bo jesteśmy sobie pisani. Pierwsze podejście było falstartem, druga próba jest bardziej świadoma i dojrzalsza, dlatego ma większe szanse powodzenia. I to prawda, jeśli słowa o dojrzałości i świadomości mają pokrycie w faktach. Bo tak się składa, że zachwyceni wizją ponownego zejścia zapominamy, że tamto rozstanie nie było kwestią przypadku i pecha. Problem nie pojawił się ot tak, z dnia na dzień. On narastał tygodniami, miesiącami albo i latami. Więc choć dzisiaj rozstajemy się szybciej i z błahszych powodów, wciąż jest to zakończenie jakiejś dłuższej fazy. Fazy, którą teraz wspomina się zupełnie inaczej, niż ona przebiegała, jak gdyby chciało się wymazać z pamięci to, co dzieliło. I ok, te chęci są w pełni zrozumiałe. Rzecz w tym, że ignorując stare grzeszki, ryzykuje się ich miłości jest bowiem możliwa dopiero wtedy, gdy uda się wyeliminować problemy, które doprowadziły do rozstania. Gdy szczerze przegada się dawne sprawy, zrozumie je i przebaczy. Po takim wstępie ‘nowy’ związek faktycznie ma szansę się udać, a rozstanie, choć przykre, udowodniło, że to właśnie ta prawdziwa miłość, o którą warto walczyć. Tyle że nie wszystkie pary podchodzą do drugiej próby z należytą rozwagą. Cieszą się chwilą, są w euforii, że udało się im odzyskać to, co wydawało się bezpowrotnie utracone. I sądzą, że dalej będzie już tylko lepiej. Nie ma żadnych poważnych rozmów, żadnych działań, jest pójście na żywioł, byle przedłużyć w czasie słodkie chwile pojednania. Oboje mówią, że zrozumieli swoje błędy, ale wcale tak nie jest. Dawne trudności nie zniknęły, są jedynie uśpione, do czasu, gdy emocje opadną i związek przejdzie na poziom szarej rzeczywistości – wtedy wrócą jak bumerang, waląc mocno po głowie. Znowu zaczną się kłótnie i znowu o to samo. Bo mimo łzawych wyznań miłosnych i zapewnień, że teraz będzie inaczej, wszystko pozostało po staremu. Związek niby nowy, ale zasady sprzed rozstania. Zapomniano po prostu o nowych regułach, które zlikwidowałyby źródło wszystko da się wymazać?Liczy się i to, jakiego kalibru były dawne przewiny. Co było przyczyną rozstania, drobiazgi czy rzeczy nie do przeskoczenia? A jeśli drobiazgi, to czy dzisiaj rzeczywiście potrafimy na nie machnąć ręką, czy jednak w prawdziwym życiu będą one doprowadzać do białej gorączki, jak wtedy? Rozstania ‘nieprzemyślane’, bo młodość, bo nie wiem czego chcę, bo chyba nie jestem gotowy, bo miało być jak w bajce, ale real mnie przerósł – czy naprawdę nie ma się żalu o to, że dla drugiej połówki była to trochę miłość na pół gwizdka? A co z winą za rozstanie? Da się wziąć szczerze część winy na siebie, a może w głębi ducha wciąż ma się za skrzywdzoną niesłusznie ofiarę? I jak to jest z tym przewartościowaniem swojego życia – to dużo wcześniej podjęta decyzja, a nie chwilowe olśnienie pod wpływem chwili?Bardzo wiele spraw dorośli ludzie są w stanie między sobą załatwić i wejść z czystą kartą w nowy-stary związek. Ale są też sytuacje budzące ogromne wątpliwości. Danie drugiej szansy jest bardzo szlachetne, tylko czy stać nas na podobną szlachetność? Jak zaufać komuś, kto zdradził, miał romans? Czy warto drugi raz do swojego domu wpuszczać człowieka, który stosował przemoc? Skąd pewność, że obecne zapewnienia o uczuciach nie są bezwzględną manipulacją jak dawniej i tym razem nie będzie podłych gierek oraz stałego poniżania? Wziąć za dobrą monetę obietnicę, że od teraz koniec z alkoholem i grą w kasynie do ostatniej złotówki? Uwierzyć tak po prostu, że on się zmienił i gorzko żałuje przeszłości? Nie ma co skreślać ludzi za dawne błędy, ale czym innym jest wiara w ludzi, a czym innym zaproszenie ich do wspólnego życia, mimo niebywałych cierpień, jakich się kiedyś od nich doznało. To trochę igranie z ogniem, szczególnie gdy samemu nie do końca uporało się z demonami przeszłości i wciąż pamięta się zadany wcześniej ból. Tu samo ‘przepraszam’ i dobre chęci nie wystarczą, przemiana musi być prawdziwa, poparta terapią, naprawą dawnych krzywd i szczerą chęcią czy kalkulacja?Przyszłość odnowionego związku zależy od tego, czy udało się uporać z przeszłością. Ale i obecne motywacje są bardzo ważne. Dlaczego tak właściwie chcemy się ponownie zejść? Prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: bo to osoba, którą kocham i cenię, rozumiem jej potrzeby, jestem w stanie je spełnić, a to, co wcześniej stało na drodze do szczęścia, już nie jest problemem. Jednocześnie nie ma oczekiwań, że druga osoba przeobrazi się w kogoś w stu procentach idealnego, a każdy minusik z przeszłości zamieni się w dobrze jednak inspiracją do powrotu po latach może być zwykłe wyrachowanie. Jest ból istnienia, cierpienie z powodu samotności, nie udało się związać z nikim innym – dawny, dobrze znany partner, który tak samo nie może sobie życia ułożyć, posłuży jako zapełniacz pustki. Jest wygodny, bo wiadomo, czego mniej więcej się po nim spodziewać i jak go podejść. No i ta nadzieja, że skoro jest szansa, to może urodzi się z tego wreszcie głębokie, wielkie uczucie. Druga rzecz – skąd pewność, że jeśli wtedy nie chciało się starać o związek, to teraz nagle się zachce? Można się pocieszać, że jak się coś straciło, to zaczyna się to doceniać, tyle że to może działać tylko do chwili, gdy jest się nieosiągalnym, potem niewykluczone, że znowu spocznie się na laurach. A może wcześniejsze rozstanie było po to, by zdążyć zaznać tego, do czego traci się dostęp jako człowiek ‘związany’? I teraz, gdy już się w pełni nasyciło kawalerskim życiem, wraca się do dawnej dziewczyny, która może nie jest bardzo zabawna, ale na stabilizację nadaje się w sam też chyba za bardzo zawierza się samej miłości. Bez niej nie da się niczego pięknego we dwójkę zbudować, ale gdy zapomni się całkowicie o rozsądku, wcale nie jest lepiej. Skąd wiadomo, że teraz na bank będzie dobrze? Serce podpowiada? Świetnie. A co podpowiada rozum? Też taki pełen entuzjazmu? Bo historia niestety lubi się powtarzać, a my niekoniecznie wyciągamy z niej poprawne wnioski. Znalazłam miłość w kościele. Mój mąż i ja poznaliśmy się w kościele. Było to krótko po tym, jak oboje przeprowadziliśmy się do tej samej miejscowości. Mój mąż szedł do kościoła w niedzielę, kiedy zobaczył mnie siedzącą w ławce. Poznał mnie z widzenia, ale zdecydował się zapytać mnie o moje przybycie.
Niezależny, żyjący "pełnią życia", niestroniący od przelotnych znajomości i przypadkowego seksu - oto, jak przedstawia się stereotypowy obraz singla ukształtowany w ostatnich latach w naszym społeczeństwie. Tymczasem badanie "Pokolenie singli", przeprowadzone na zlecenie portalu ukazuje, że doświadczenia seksualne i oczekiwania osób bez pary wobec związków, są tak naprawdę zupełnie inne. Artykuł ukazał się w ramach Debaty Onetu: Jak Polki i Polacy szukają miłości? Niezobowiązujący seks? Nie, dziękuję... W dzisiejszych czasach coraz więcej mówi się o otwartych związkach, o relacjach typu "friends with benefits", które zazwyczaj, niestety, często niesłusznie, są kojarzone z singlami. Jak wynika bowiem z badania "Pokolenie singli", osoby żyjące bez pary są w tej kwestii bardzo radykalne. Co drugi singiel uważa, że seks to dla niego szansa na pogłębienie więzi z partnerem, a co piąty przyznaje, że fizyczne zbliżenia mogą być doskonałą okazją do okazywania sobie uczuć. Co ciekawe zaledwie 4 proc. badanych traktuje seks jako zaspokojenie potrzeb, a 2 proc. jako zabawę i przygodę. Wyniki badań potwierdzają wypowiedzi współczesnych singli, komentujących na internetowych forach problem kontrastu między swoimi przekonaniami dotyczącymi sfery seksualności a tym, jak ta sfera jest kreowana przez media i postrzegana przez otoczenie. - Właściwie to, odkąd pamiętam, jestem singlem. Nie to, że nigdy nie spotykałem się z żadną dziewczyną, że nie chodziłem na randki. Po prostu, jakoś tak wyszło, że moje relacje zazwyczaj nie trwały zbyt długo, przez co nie były traktowane przez nikogo poważnie - przyznaje Arek. - Moi koledzy, a nawet rodzina, przyczepili mi jakiś czas temu etykietkę "wolnego strzelca" i twierdzą, że ja już z założenia nie szukam niczego zobowiązującego, niczego na stałe. Chyba naoglądali się za dużo amerykańskich seriali... Początkowo miałem to gdzieś, ale ostatnio ich docinki coraz bardziej mnie denerwują. Dlaczego wszyscy dookoła twierdzą, że skoro jestem singlem, to na pewno wchodzę do łóżka każdej dziewczynie? Wszyscy tworzą niestworzone historie, a ja naprawdę chciałbym się wreszcie zakochać i ustatkować - dodaje. Bardzo podobne odczucia ma użytkownik o nicku noname: - Zawsze uważałem, że seks jest dla małżeństw, ostatecznie dla ludzi, którzy są pewni tego, że chcą razem spędzić resztę życia. Czy to ja jestem aż tak strasznie dziwny, czy to ten świat całkiem zwariował? Oczywiście, ile osób, tyle opinii, natomiast badania jasno pokazują, że zdecydowana większość singli jest tego samego zdania. Aż 96 proc. osób badanych singli przyznaje, że interesują ich tylko stałe związki. Wszystko w swoim czasie Skoro więc single nie uznają niezobowiązujących znajomości, jak zatem ta kwestia przekłada się chociażby na wiek inicjacji seksualnej? Jak wynika z badań "Pokolenie singli" co trzecia osoba bez pary uważa, że pierwszy raz z nowym partnerem może nastąpić dopiero wtedy, kiedy pojawi się wzajemne uczucie. Czy może to więc tłumaczyć fakt, że 45 proc. badanych w wieku 18-24 lata oraz 16 proc. badanych w wieku 25-39 lat deklaruje, że jeszcze nigdy nie uprawiało seksu? - Z moich badań ("Seksualność Polaków 2017" - badanie Zbigniewa Izdebskiego i Polpharmy) wynika, że 47 proc. z nas decyduje się na podjęcie współżycia seksualnego po dłuższej znajomości. A w dobie internetu, zanim po raz pierwszy się spotkamy, to poświęcamy dużo czasu na poznanie siebie - mówi znany seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski. - Na świadomy wybór bycia singlem składa się wiele uwarunkowań. Niektórzy z nas są singlami, bo stawiają większe wymagania wobec partnera życiowego. Zdecydowana większość ludzi, których badam i którzy definiują się jako single, mówi: "Nie wchodzę w relację tylko dlatego, że w moim otoczeniu nie ma odpowiedniej osoby". - Jest też pewna grupa osób, która stawia następne wymaganie: jeżeli już wchodzę w relację, to ta znajomość musi trwać odpowiednio długo - dodaje profesor Izdebski. - Inni nie wchodzą w relacje seksualne ze względów światopoglądowych. A jeszcze inni mówią, że szukają prawdziwej miłości i idealizują relacje z drugą osobą. Romantyczni tradycjonaliści Na tej podstawie śmiało możemy przyznać, że współczesnym singlom, zamiast do niezależnych i wyzwolonych hedonistów, o wiele bliżej jest do tradycjonalistów podchodzących do kwestii seksu w sposób bardzo radykalny i pielęgnujących wyższe wartości. W grupie singli, którzy mają podobne wymagania, znajduje się 23-letnia Karolina. - Należę do tych 45 proc. osób, które jeszcze nigdy tego nie robiły. Mam 23 lata, kształcę się, mam fajną figurę, ładną twarz i długie włosy, lubię ludzi i chętnie z nimi rozmawiam. Mimo to jeszcze nie trafiłam na swojego jedynego, ukochanego mężczyznę. Wymagam by był wysoki, bo sama taka jestem, żeby miał dobre wykształcenie, bo sama je zdobywam oraz żeby był dobrym człowiekiem, którego dobroć ujmie moje serce. To "aż" tyle? Bo nie znalazłam do tej pory nikogo takiego, kto by posiadał te ważne dla mnie cechy - dodaje Karolina. Jak pokazują badania "Pokolenie singli" osoby bez pary szukają w sieci prawdziwej miłości (58 proc.), cenią sobie szacunek innych (26 proc.) oraz przyznają, że najważniejszą wartością dla nich jest rodzina (67 proc.). O tym, że single coraz bardziej cenią sobie tradycyjne wartości, świadczy również to, jak rozpatrują swój przyszły związek. 19 proc. badanych przyznaje, że nie zdecydowałoby się na relację z osobą po rozwodzie, a 34 proc. w wieku 25-39 lat nie związałoby się z kimś, kto ma dzieci z poprzedniego związku. Poglądy polityczne a seks Stereotypy, upowszechniane w ostatnich latach przez środki masowego przekazu, przedstawiają singli nie tylko jako osoby niezależne, żyjące w pojedynkę, korzystające z przyjemności płynących z życia. Media w znacznej mierze przyczyniły się również do wykreowania światopoglądu przypisywanego singlom, którzy coraz częściej są postrzegani jako osoby niezwykle liberalne. Tymczasem badania "Pokolenie singli" wyraźnie pokazują, że większość singli skłania się w swoich poglądach politycznych w zupełnie inną stronę. Jak się bowiem okazuje, aż 55 proc. osób bez pary ma poglądy prawicowe lub centroprawicowe, co w odniesieniu do wyników dotyczących doświadczeń i oczekiwań seksualnych singli, może skłaniać nas do ciekawych wniosków. Jak zatem poglądy polityczne mają się do zachowań seksualnych singli oraz czy mogą być podstawą do tego, aby doszukiwać się między tymi dwiema sferami istotnych korelacji? - Rzeczywiście, w grupie osób młodych, decydujących się na bycie singlami, dostrzegamy osoby o poglądach prawicowych i restrykcyjnym podejściu do sfery związanej z seksualnością - przyznaje prof. Izdebski. - Zawsze jednak radzę tym osobom, żeby dokonały analizy życia seksualnego: czy ten wybór nie wynika z lęku przed seksualnością i sprawdzeniem się w relacjach? Nieraz w związku z tym stajemy się restrykcyjni wobec innych i wobec siebie, tłumiąc lęki i nasze seksualne pragnienia. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------- "Pokolenie singli" to pierwsze od pięciu lat tak obszerne badanie dotyczące polskich singli. Dziś zdradzamy, jakie są wydatki polskich singli. Informacja o badaniu: W badaniu dotyczącym singli internautów wzięło udział 2893 respondentów w wieku 18-65 lat. Respondenci odpowiadali na szczegółowe pytania z 7 obszarów. Zostali zapytani o związki, miłość, seks, wartości i zwyczaje randkowe, a także o to, kto im się podoba. Poznaliśmy ich poglądy, styl życia oraz wydatki. Patronat nad projektem objął Uniwersytet Łódzki. Źródło: własne
Miłość po 30 March 10, 2017 · Blog chwilowo leży, bo skończyło nam się miejsce na dysku, a reseller zawiadamiał o tym tak, że po zalogowaniu się do części dla klientów trzeba kliknąć w malutką ikonkę z kopertką, o której (ikonki) istnieniu nie wiedzieliśmy.
Pragnę złożyć świadectwo skuteczności nowenny pompejańskiej. Rozpoczęłam ją odmawiać pod koniec zeszłego roku. Równocześnie odmawiałam też modlitwę do św. Rity oraz Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Prosiłam o miłość i Matka Boża wysłuchała moją prośbę 2 dni przed ukończeniem modlitwy. Dziękuję Ci, Matko Boża, Panie Jezu i św. Rito – dziś dzięki Wam jestem szczęśliwa! Mojego narzeczonego poznałam w sylwestra. Znajoma zaprosiła dwóch wolnych facetów, ale jej celem było wyswatanie mnie z tym drugim. Wyszło inaczej i myślę, że tak miało być. Mój narzeczony jest wspaniałym, dobrym człowiekiem i bardzo go kocham. W ciągu tego roku nasze życie zmieniło się diametralnie. Za dwa tygodnie bierzemy ślub, a w maju przyjdzie na świat nasze dziecko, na które oboje z miłością czekamy. Nie traćcie więc nadziei, módlcie się i wierzcie. Cuda się zdarzają! Pozdrawiam serdecznie – szczególnie wszystkich samotnych (niech to świadectwo będzie dla Was nadzieją). Wesołych Świąt! Ola StartŚwiadectwa o nowennie pompejańskiejOla: Znalazłam miłość!
. 141 415 247 34 115 406 113 313

znalazłam miłość po 30